Z Moray jest już bardzo blisko do kolejnego spektakularnego miejsca, które w Lonely Planet opisane jest dość zdawkowo i niezbyt zachęcająco – Salinas, naturalna fabryka soli, również z czasów inkaskich. Ciągnące się przez blisko kilometr solne tarasy oprócz robienia niesamowitego wrażenia po dziś dzień służą do uzyskiwania soli z mocno zasolonych tutejszych strumieni.
Jeżeli takie wrażenie zrobiły na nas miejsca opisywane w przewodniku w 50 linijkach to jak poruszeni będziemy wielkim Machu Picchu, które zajmuje całe 7 stron? Czy odczujemy to jako wielkie komercyjne Disneyland czy powtórzymy za natchnionym widokiem Pablo Nerudą:
„(…) Wtedy wspiąłem się po drabinie ziemi
przez dzikie chaszcze niezgłębionych lasów
aż ku tobie, o Machu Picchu!
Wysoki grodzie z pnących się kamieni,
przybytku tego, co doczesność ziemi
nie zagrzebała w uśpionej powłoce.
W tobie dwa głosy równoległych linii:
kolebka błyskawic i człowieczy żłobek
rozkołysana na cierniowym wietrze (…)”