"Ślady przez ciebie pozostawione będą potężniały i wcześniej czy później przekształcą się w potężny ruch - francuski, europejski, powszechny..." - Mario Vargas Llosa "Raj tuz za rogiem"
Arequipa - rodzinne miasto Llosy i rocoto relleno. Troche jakby zawsze czyste "ciudad blanca", zbudowane z bialego tufu wulkanicznego - sillaru- pozyskiwanego z blisko 80 okolicznych wulkanow. Miasto zachwyca nas juz od pierwszego kontaktu z naszym hostalem "La Casa de Melgar". Kiedys olbrzymi dom arcybiskupa Arequipy, obecnie najmilsze i najbardziej estetycznie pobudzajace spanie w Peru. Do tego dochodzi najladniejsza dotychczas Plaza de Armas z gorujacym nad niewinnie bialym miastem zlowrogim acz rowniez pieknym wulkanem Misti (i znowu ach ta nazwa!). Najbardziej obrazowe i przejmujace przedstawienie zwyczajow Inkow. I najpiekniejszy przyklad architektury kolonialnej. Ale po kolei.
Kolonialna architektura pokazuje w Arequipie swoje najlepsze wcielenie, a ulice nie moglyby sie ladniej nazywac: Santa Catalina, Mercaderes, Consuelo czy Avenida de Marina... Santa Catalina jest takze opiekunka Monasterio de Santa Catalina - imponujacego klasztoru, w ktorym zaszylismy sie na ponad 3 godziny (a musze dodac, ze nie nalezymy do najwiekszych fanatykow turystyki sakralnej). Klasztor zalozyla w 1580 roku bogata wdowa Maria de Guzman z przeznaczeniem dla córek z bogatych, mieszczańskich rodów (kiedys kazdy drugi potomek w rodzinie musial poswiecic sie Bogu). Przyzwyczajonym do zycia w przepychu mlodym siostrom w ich drodze do zbawienia towarzyszyly srebrne sztućce, porcelanowe talerze i zastepy sluzacych. Ich wystawne klasztorne zycie, skladajace sie nie tylko z modlitwy, ale tez muzycznych wystepow i przyjęc, skonczylo sie dopiero w 1871 roku po interwencji papieza Piusa IX. Chociaz w czesci Monasterio nadal mieszkaja zakonnice, wiekszosc przestrzeni klasztornej jest udostepniona zwiedzajacym. Klasztor jest olbrzymim labiryntem waskich uliczek i zaulkow, kaplic, cel, kuchni, pralni i pokojow "rozrywkowych". Niesamowita gra kolorow, glownie rdzawoczerwonego, zielonego i niebieskiego, przy ktorym nawet niebo wydawalo sie byc biale. To miejsce trzeba zobaczyc.