Pod nieobecnosc kolorowych parad, Puno - "capital folklorica del Peru" - jest miastem niespecjalnie fascynujacym. Zapamietamy je glownie dzieki pierwszemu naszemu rocoto relleno i pierwszemu od przyjazdu do Peru telewizorowi w hostalowym pokoju. No i tez dzieki uroczemu, dwupokojowemu muzeum "Coca Museum & Customs", w ktorym oprocz niewielkiej wystawy tradycji i zwyczajow zwiazanych z uprawa i wykorzystaniem koki mielismy szanse poprzymierzac najrozniejsze tradycyjne stroje folklorystyczne (Ci co nas znaja wiedza, ze lubimy przebieranie :)), ktore Peruwianczycy zakladaja do kilkuset rodzajow tancow, m.in. Marinery, Alcatraz, Diablady (dla amatorskiego oka te tance roznia sie tylko strojami...)
PS. A glamour to jest moja zakupiona w Puno biala czapka z welny baby alpaca :)