Niestety w Riobamba długo nie zabawiliśmy. Kolacja, prysznic i spać - pobudka o 5.30 na autobus do Nariz del Diablo, ale po kolei. Pierwsze kroki skierowaliśmy na dworzec żeby kupić bilety na jutro do Nariz del Diablo. Niestety okazało się, że pociąg nie kursował między Riobamba i Alausi z powodu lawiny (?) więc do Alausi musieliśmy dojechać autobusem. Dobrze zrobiliśmy, że zrezygnowaliśmy z Guaranda bo Ewa kupiła dwa przedostatnie bilety na jutrzejszy autobus do Alausi. Znaleźliśmy bardzo przytulny hotelik 200 m od dworca i zadowoleni, że wszystko się jakoś poukładało poszliśmy na kolację.
Autobus do Alausi odjeżdżał o 6.00, ale na szczęście hotel był na to przygotowany bo śniadanie było od 5.30 i jak się okazało było na nim chyba ze 30 osób, które tak jak my zmierzały do Alausi.
Ponieważ gryplan był napięty jak wyżej, nie mieliśmy dużo czasu na zwiedzanie Riobamba. Niemniej jednak przeszliśmy się główną ulicą, zobaczyliśmy jak w każdym mieście Plaza de Armas i po kolacji szybko położyliśmy się spać.
PS. Aleks, si lees esto disculpa que no visitamos tus padres en Riobamba. No tuvimos mucho tiempo y tampoco supimos a que hora llegamos a la ciudad por eso no pusimos avisar tus padres sobre nuestra llegada. Lo sentimos...