Geoblog.pl    idayvuelta    Podróże    Ameryka Południowa    Pierwsze wrażenia z Cusco
Zwiń mapę
2008
21
cze

Pierwsze wrażenia z Cusco

 
Peru
Peru, Cusco
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17001 km
 
To był trudny dzień, ale leżymy już sobie wygodnie w łóżku w Cusco (tak jak to sobie wymarzyliśmy siedząc na okropnie niewygodnych krzesłach na lotnisku w Limie) - Arek bawi sie zegarkiem w badanie pulsu i ilości spalanych kalorii. A ponieważ dzisiaj głównie leżymy, to specjalnych wahań pulsu nie widać. Tylko jak mu powiedziałam, że trzeba umyć zęby to mu sie podniósł. Głównie dlatego, że trzeba wyjść spod koca (pod którym cieplusio) i przemaszerować przez cały pokój do łazienki (a to droga zimna).

Ale dzień od początku - wylądowaliśmy o czasie w Cuzco, przespawszy cały lot z Limy. Lotnisko w Cuzco jest niewielkie, ale wyposażone w orkiestrę powitalną, która w tradycyjnym andyjskim stylu przygrywała jadącym do nas na taśmie i opakowanym w jaskrawo różowe pokrowce plecakom (opakowanie jest konieczne, bo pomiatane przez obsługę lotniska bagaże lubią się otwierać i tracić swoje wypełnienie - po podróży z Miami straciłam kostium kąpielowy i czapeczkę).
Po wyjściu z lotniska czekała na nas miła niespodzianka - pięknie roześmiana dziewczyna w tłumie z kartką "EWA SUSZEK" odebrała nas w imieniu Panza del Artista, bed&breakfast, które wybraliśmy w Cuzco. Wysłużoną Toyotą Land Cruiser pomknęliśmy przez bardzo nierówne i wyjeżdżone ulice miasta do naszego pensjonatu - w nieco mniej turystycznej części miasta (w Lonely Planet określanej nawet mianem "a little bad neighborhood"), w okolicach Mercado Central i stacji San Pedro skąd jeżdżą pociągi do Aguas Calientes, czyli Machu Picchu. Miejsce jest takie jakie miało być - blisko prawdziwej tutejszej rodziny (Romero de la Cuba), nie posh/glamour, ale pięknie urządzone i słoneczne. Od razu poznaliśmy większość domowników, w tym czarująca Mami Marie, rozgadana i uśmiechniętą panią domu, która przy świeżo zaparzonej herbatce z liści koki (wszechobecna w Peru mate de coca) opowiedziała nam o okolicy, o tym jak spędzają wolny czas, o fiestach i konkursach na największe kurczaki, najpiękniejszą kukurydzę i najbardziej soczyste jabłko. Zabrała nas do swojej olbrzymiej, pełnej owoców i ziół, kuchni i opowiadała dalej - swobodnie po hiszpańsku, a my staraliśmy się rozumieć jak najwięcej i czasem powiedzieć coś w stylu "De verdad?" albo "Que increíble"... Hiszpański jeszcze nie na poziomie latynoamerykanskim.
Po kilkugodzinnej (!) drzemce wybraliśmy się na pierwszy spacer do miasta, przez Mercado, gdzie mieliśmy okazję pooglądać prawdziwie nieturystyczne targowisko, gdzie sprzedaje sie wszystko - bez stosowania zasad higieny za to z zachowaniem wszelkich praw konkurencji i wolnego rynku. Krzyki, zachwalania, megafony i mikrofony - wszystko w służbie jak największej liczby transakcji z jak największą liczbą klientów. Mnóstwo drobnych handlarzy sprzedających zapałki, sznurówki i mydełka tuż obok wielkich straganów z wielkimi, czerwonymi kawałami mięsa z wielkich zwierząt (minął nas nawet mężczyzna niosący na ramionach niczym niezabezpieczone pół krowy albo lamy!). Wiszące na hakach kurczaki i poukładane w równych rzędach wielokolorowe kukurydze tuż obok czegoś co przypominało zasuszone maleńkie lamy. Niestety w tym miejscu nie powinno sie pokazywać z aparatem i nie mamy zdjęć (A byłyby boskie.) Ale wspomnienie wielkich worów pełnych liści i tylko tutaj możliwe okrzyki "Coca!Coca!" zapamiętamy na pewno...
Pierwsze wrażenie z zabytkowym Cuzco jest bardzo przyjemne. Jak w centrum każdego peruwiańskiego miasta znajduje się tu główny plac, Plaza de Armas, od którego odchodzą uliczki we wszystkich kierunkach. Z jednej strony placu stoi duża katedra, a obok bardzo podobny kościół w stylu kolonialnym XVI wieku. Wszystko zbudowane na fundamentach inkaskich budynków i z materiałów powstałych ze zburzonych inkaskich świątyń - dziwna sprawa. Plaza de Armas jest słoneczna, odnowiona, pełna kolorowo ubranych ludzi i jeszcze bardziej kolorowych flag. Powiewająca wszędzie flaga Cuzco - Tahuantinsuyo - z Arco Iris, czyli tęczą, która była symbolem Cuzco imperium Inków. Obecnie to dosyć kłopotliwa kolorystyka przywodzi na myśl uznaną flagę ruchów homoseksualnych i może powodować lekkie zakłopotanie. Abstrahując od symboliki, te flagi po prostu pięknie wyglądają i dodają staremu miastu trochę nowoczesnego designu :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Tomasz Anestesista ;)
Tomasz Anestesista ;) - 2008-06-23 20:07
Buenos Dias! Como estas ;) ?

Polecam Wam koniecznie podroz z Cuzco do Ttitcaca pociagiem, cos niesamowitego! Fajna jest tez jazda z Cuzco do Aquas Calientes.

Pozdrawiam!

Tomasz Anestesista ;)
 
 
idayvuelta
Suszki
Ewa,Arek i Wiktor
zwiedzili 12% świata (24 państwa)
Zasoby: 232 wpisy232 41 komentarzy41 693 zdjęcia693 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
03.09.2013 - 29.05.2014
 
 
01.06.2008 - 02.09.2008
 
 
11.11.2006 - 02.12.2006