Jest 20.00 - Czekamy do na samolot do Cuzco, który jest o 6.00 rano... Nie wiemy jak będzie z tym spaniem-niespaniem raczej, bo studentami już nie jesteśmy żeby tak niskobudżetowo podróżować, ale adrenalina sie podnosi jak nie masz noclegu i trzeba sie opędzac od oferujących wszelkie usługi taksówkarzy, hotelarzy i innych nagabujących nas trochę niepewnych w pierwszych chwilach w Peru. Na szczeęście po zapoznaniu się ze stroną http://www.sleepinginairports.net wiemy już, że na lotnisku w Limie da się przetrzymać noc, choć na spanie sie nie nastawiamy. Kafejka internetowa otwarta całą dobę (7 soli, czyli jakieś 2,5 dolara za godzinę), Starbucks i inne flagowe restauracje amerykańskie jak McDonald's i Dunkin' Donuts też całą dobę otwarte. Oprócz restauracyjnych, nie ma za bardzo krzeseł, ludzie zazwyczaj śpią na podłodze przy restauracjach (a na to za bardzo ochoty nie mamy). Nic, posiedzimy kilka godzin przy internecie, zjemy jakiś przysmak z fast-fooda, pooglądamy suweniry w sklepikach i około 4.30 przejdziemy na salę odlotów. W punkcie Rent-A-Cell pożyczyliśmy telefon na czas naszego pobytu w Peru (10 USD i tanie rozmowy), więc może podzwonimy do Polski w środku nocy? Dla żartu :)
Jest 2.30 i czytam sobie przewodnik po Peru i obserwuję ludzi. Przez zmęczenie trochę chyba otępiałam, bo nie widzę nic ciekawego. Jakiś czas temu była tutaj grupa amerykańskich nastolatków - ciekawe studium z lekka otłuszczonych, niedbale ubranych dziewcząt w spodniach od piżamy (nie takich fajnych dresach pluszowych, tylko różowych i niebieskich flanelach w misie i kwiatki). Przydeptane, pobrudzone, niefajne. A w przewodniku, między ciekawymi opisami rozgrywek politycznych Inków, akurat kawałek obyczajowy o ciuchach. Ciuchach samego Atahualpy. Otóż z opisu tego młodego władcy wygląda do mnie postać rozpieszczonego, aroganckiego gwiazdora, którego kaprysy i wielkopańskie pretensje nie osłabły nawet w hiszpańskiej niewoli i wprawiły w niemałe zdziwienie kolonialnych panów Hiszpanów. Młodszy kuzyn Francisco Pizarro, Pedro, który spędził z Atahualpą sporo czasu, zostawił po sobie opisy i wrażenia jakie zrobiła na nim garderoba inkaskiego władcy. Niezwykłe płaszcze utkane np. z włosia nietoperzy łapanych przez podwładnych Atahualpy z Puerto Viejo, władca nosił zawsze tylko raz w życiu, po czym lądowały w specjalnych, chronionych przez straże skrzyniach, by następnie zostać rytualnie spalone podczas specjalnej ceremonii. Taki los czekał wszystkie ubiory, których Atahualpa tylko dotknął, nawet te, które nie znalazły u niego uznania i nigdy nie dostąpiły zaszczytu odziania jego boskiego ciała... Mhm - może dobrze, że nie przykładamy aż takiej wagi do tego co nosimy (ja trochę bardziej niż "flanelowe nastolatki").