Cuenca to trzecie co do wielkości miasto Ekwadoru i jego urbanistyczna perełka. Najlepsza strona atmosfery czasów kolonialnych, pięknie zharmonizowana z nowoczesnymi budynkami i pięknym brzegiem Rio Tomebamba.
Zwiedzaliśmy Cuenkę spokojnie przechadzając się po jej brukowanych uliczkach i cichutkich dziedzińcach pełnych bielonych domów i oryginalnie rzeźbionych drzwi i okiennic. Jak w większości miast Ameryki Południowej w Cuence jest zatrzęsienie kościołów, w tym najpiękniejsze kopuły podczas naszej podróży – Catedral Nueva i jej błękitnie skrzące się w słońcu półkule. Place w Cuence są prześliczne, chyba najładniejsze z tych, które dotychczas oglądaliśmy (chyba tylko Arequipa i Cusco mogą się zbliżyć) – najbardziej podobało się nam na Plaza San Sebastian, gdzie spędziliśmy trochę czasu nic nie robiąc (oprócz zdjęc i uzależniającego obserwowania ludności). Plaza San Sebastian to taki trochę park dla zakochanych i dla dzieci, czyli dla tych, którzy cieszą się nie wiadomo z czego i potrafią się zapomnieć. Podpatrujemy i wdrażamy w życie…
W Cuence zwiedziliśmy świetne (i mówię to bez przekąsu) inkaskie ruiny Pumapungo i Museo de Banco Central z główną atrakcją – specjalnie preparowanymi skurczonymi głowami ludzkimi (rytuał zwany tsantsa) – niektóre plemiona indiańskie z Peru i Ekwadoru po zabiciu wroga odcinały jego głowę i zdejmowały z czaszki skórę razem z włosami. Potem następowało wiele specjalistycznych metod kurczenia, aż do doprowadzenia do finalnego kształtu głowy wielkości pięści. Indianie wierzyli, że tak spreparowana głowa pomoże im a) w hodowli zwierząt b) ustrzec się przed zemstą zabitego wroga. Do potencjalnych poszukiwaczy oryginalnych pamiątek z podróży – ponieważ kombinowanie z wielkością ludzkich organów zostało już oficjalnie zabronione, jedyną pamiątką, z której będą musieli się słono tłumaczyć przed urzędnikami celnymi może być teraz już tylko maleńka głowa świni lub kozy.
Nie można zapominać, że Cuenca to miasto słynące obecnie w całym świecie z sic! panamskich kapeluszy. Te często widywane w filmach (Casablanca czy Hannibal), i na obrazach (np. Śniadanie wioślarzy Renoira) symbole wyrafinowania i dobrego smaku swoją niefortunną nazwę zawdzięczają pomyłce kogoś kto, zapytany, nie pamiętał gdzie kupił swoje cool sombrero i tak sobie strzelił Panama. Chociaż najlepsze kapelusze (superfinos) podobno wykonuje się w niepozornym Montecristi, to Cuenca od ponad 150 lat jest absolutnym liderem w produkcji i eksporcie tego ślicznego przedmiotu. Odwiedziliśmy najsławniejszą pracownię kapeluszy w Cuence „Casa di Sombrero” Alberto Pulla, gdzie zmierzyliśmy chyba z 50 kapeluszy i prawie wszystkie były na nas dużo za duże. „Polacos tienen cabezas pequenas” – podsumował nasz mistrz kapelusznik. Może i małe głowy, ale wielkie serca i kieszenie – wspierając lokalną sztukę i produkcję zakupiliśmy aż dwa. Będziemy w nich tańczyć, słuchać jazzu i palić cygara.